Możesz siedzieć w domu, ale wtedy nie narazisz się przygodzie. A ona czeka tuż za rogiem.

czwartek, 28 października 2010


Rzecz nieslychana! W Surabaya czuje sie jak zagubione dziecko. Jest goraco i tloczno. Ludzie sie na mnie patrza, bo jak sie okazalo tak krotkie wlosy, jak obecnie moje, sa swego rodzajem tabu. Caly klimat miasta jest w pewnym sensie podobny do tego z Peru. Dzis miajam okazje, dzieki mojemu host'owi, gospodarzowi, u ktorego sie zatrzymalam zwiedzic na motorze miasto. Pojechalismy do fabryki papierosow z gozdzikami. Kobiety, ktore tam pracuja wydaja sie byc robotami. W tej fabryce moga pracowac tylko kobiety, bo panuje przekonanie, ze sa w stanie wykonac robote dwa razy szybciej niz mezczyzni. I faktycznie, cos musi w tym byc, bo mezczyzni pracuja tu w bardzo specyficzny sposow: widzialam dzis wielu wypoczywajacych na rikszach lub spiacych gdzies w cieniu.
Na objazdowej wycieczce autobusem pojechalismy do dzielnicy chinskiej. Chinczycy stanowia 20 procent mieszkancow Surabaya. Zwiedzic mozna bylo najstarsza chinska swiatynie, w ktorej modla sie, jak mi powiedziano, wyznawcy religi chinskiej, buddyzmu i konfucjonizmu.

Jak pewnie wiecie ostatnio na Jawie wybuch wulkan. Jutro wieczorem udamy sie tam, czyli w okolice Jogyakarty, z reszta ekipy couch surferow, bo podobno potrzebuja wolontariuszy.

2 komentarze:

  1. Czułam, że złapiesz jakiś woluntariat na miejsca katastrofy… Super! Nie tylko się przydasz, ale myślę, że przy okazji poznasz i nauczysz się więcej niż zwiedzając zabytki.
    Kibicujemy Ci nieustannie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Danusiu. Mimo, że jestem w Poznaniu i zdaje ostatnie egzaminy myślami często jestem przy Tobie i czekam na dalsze historie...

    OdpowiedzUsuń